The artist, Frederick Daniel Bunsen, by Barbara Ilkosz,
Muzeum Narodowe Wroclaw (National Museum Breslau, Poland). Art journal,
Sygnały 1994, pages 119-120.
Śmierć
to „najstarszy ze wszystkich lęków” - pisal Emil Cioran.
Słusznie. Ten ostateczny moment biologicznej egzystencji czlowieka od dawna
rodzi pytanie; kres czy początek? Dociekania intelektualne nie są w
stanie usunąć naszej niewiedzy. Dła Emanuela Levinasa „śmierć
jest zjawiskiem najmniej znanym spośród nieznanych”. W konfrontacji z
tá tajemnicá przegrywajá równiez nauki przyrodnicze, mimo ich rewelacyjnego
postępu. Tradycja biblijna przekazala nam obraz śmierci jako kary za
grzech nieposłuszenstwa wobec Boga. Rodzimy się zatem, by
umrzeć. Współcześnie Martin Heidegger okreslil to jako „Sein
zum Tode”. Pytanie o śmierć jest również poszukiwaniem
istoty życia, źródła bytu, w konsekwencji pytaniem o absolut i
sacrum. W obliczu tych tajemnic człowiek odczuwał zawsze
bojaźń. Lęk przed nieznanym, podbudowany wiarą
religijną, zdominowany był przekonaniem w możliwość
przekroczenia tego niepojętego progu, wiarą w
nieśmiertelność i wieczność.
W kręgu kultury
europejskiej powszechnym sposobem przedstawienia śmierci, zjawiska o
charakterze spirytualnym, była jego personifikacja. Tradycja Thanatosa i
„Tánców śmierci", bazująca na przedstawieniu figuratywnym, umożliwiala
wyrażenie wykładni religii, emocji i moralu. Proces przemijania,
powstawania i ginięcia znajdował. swą analogię w swiecie
przyrody. Ona również bywala symbolem, metamorfozy życia i
śmierci.
Właściwe
sztuce wspólczesnej odejście od mimetycznego odtwarzania
rzeczywistości otworzyło nowe możliwości artystycznej
kreacji. Dawna bezradność wobec zjawiska bez formy ustąpiła
świadomej chęci przedstawiania bytu niefizycznego. Podbudowę
dała teoria Wilhelma Worringera o abstrakcji jako wyższej formie
sztuki - będęcej wynikiem wewnętrznego niepokoju wobec zjawisk
świata zewnętrznego. Decydująca była też prekursorska
twórczość Wasyla Kandinskiego, która wiele czerpała z teozoficznej
interpretacji duchowości jako bytu bezksztaltnego. Pół wieku
później Josef Beuys odwołał się nie tylko do myśli
Rudolfa Steinera, ale rzucił hasło odrestaurowania pierwotnych
wartości chrześcijańskich. Glos Beuysa był wołaniem o
subiektywizm i poszukiwanie pierwiastka duchowego w życiu i sztuce.
Pluralizm stylistyczny,
właściwy ostatnim dekadom, wyklucza kanon i normę. W ich miejsce
pojawiają się tzw. "mitologie własne" - by
użyć terminu spopularyzowanego po wystawie Dokumenta V w Kassel.
Obecny w kulturze relatywizm wartości, zmusza artystów do indywidualnego
poszukiwania odpowiedzi na zasadnicze pytania, które przynosi
rzeczywistość. Jednym z takich wyzwań jest wlaśnie
śmierć. Najczęściej oględamy ją
zmitologizowaną, w postaci alegorii, nierzadko zabarwioną
ironię. Rzadkim przypadkiem jest podjęcie problemu eschatologii w
odniesieniu do wiary chrześcijańskiej. Te relacje zajmują
Fryderyka Bunsena, którego twórczość można było poznać
w ramach ekspozycji "Przejście" w ub. r. w Muzeum Narodowym we
Wroclawiu.
Bunsen, z
pochodzenia Teksańczyk, mieszka od 20 lat w Niemczech. Studiował
nauki przyrodnicze na uniwersytecie w Corvallis, germanistykę na
uniwersytecie w Stuttgarcie oraz w tamtejszej Akademii Sztuki. Już w
okresie studiów zainteresowałl się fenomenem śmierci i
umierania. Fascynacja tym tematem kierowała go ku poszukiwaniu
transcendencji w sztuce. Efektem spekulacji intelektualnych była m.in.
opracowana wspólnie z filozofem Niclasem Luhmanem publikacja „Unbeobachtere
Welt” (Bielefeld 1990). Bunsen maluje, jest grafikiem i organizuje performance.
Posród eksponowanych na wystawie prac malarskich i graficznych, niektóre
opatrzone zostaly tytulami: „Przejscie (Krzyż)”, „Trójca Święta”.
Na prózno by szukać w nich tradycyjnej symboliki, na próżno
szukać wizerunku Boga. Krzyżujące się linie, transparentnie
nakładające się płaszczyzny tworzą silną
perspektywę przestrzenną, wciągającą optycznie w
głąb obrazu. Pośród tych diagonali, form wertykalnych i horyzontalnych odnalźć można
ukryte zarysy czaszek lub szkieletów. Ślady vanitas w chaosie form, w
bliżej niesprecyzowanej, noszącej slady destrukcji
rzeczywistości. Pojawiający się w plątaninie linii motyw
krzyża lub kolczastego drutu sugerującego ciemiową koronę
Chrystusa, posiadają poza odniesieniem do tradycji chrześcijańskiej
znaczenie archetypowe. Krzyż, symbol symbiozy czasu i przestrzeni,
był też rozdrożem dróg żywych i umarlych. Dla
chrześcijan znakiem cierpienia i triumfu życia nad
śmiercią. Motyw trynitarny, charakterystyczny dla wierzeń wielu
starych kultur, jest podstawowym dogmatem chrześcijaństwa. Bunsen zaprzecza
przedstawianiu dogmatu, maluje "dialog życia i śmierci" w konfrontacji z przeżyciem
religijnym. Przejście ku śmierci następuje poprzez krzyż.
Wiara budzi nadzieję, że to przejście jest możzliwe.
Tajemnicę śmierci poprzedza umieranie, nierozerwalnie
wiążące się z cierpieniem. Szpitalne łożko, które
stanowiło punkt kulminacyjny ekspozycji, to dziś niemy świadek
bólu umierania i zarazem jego metafora. Bunsen wychodzi poza śmierć,
kieruje nas ku niemanej dali widocznej w gętwinie splątanych,
abstrakcyjnych form. A więc przejście to kres i początek, jak
pisal bowiem Beuys: „Ten, kto sié rodzi, umiera, lecz kto umiera, zaczyna
żyć. Można odwrócić cykl i rozpatrywać
śmierć jako narodziny”.
Bunsen maluje
spontanicznie. „Życie i sztuka to jedno" - twierdzi. Nie jest
to rodzaj sakralizacji codzienności, raczej podyktowana emocjami i
uczuciem postawa współczesnego romantyka, artystykreatora. Indywidualizm i
ekstrawertyzm mieszczą się w stworzonym przez niego terminie
"metaekspresjonizm". W założeniu artysty emocje i uczucia,
jako refleksy życia, przeobrażają się w procesie tworzenia
i materializują w dziele sztuki. Aby pogłębić dynamikę
przeżyć Bunsen sięga do tzw. momentów granicznych - śmierci,
strachu, miłości. Tam szuka giębi egzystencji. Intuicjonizm i subiektywizm
artysty są pokrewne spontaniczności ekspresyjnych abstrakcjonistów.
Uderza synteza lineamości i malarskości, abstrakcji z
przedstawieniowością sprowadzoną do znaku. Przede wszystkim
jednak ekspresja ujawniona w napięciu, dysbarmonii form, kontrastach
kolorystycznych, wielowarstwowości plaszczyzn, dających iluzję
przestrzeni, różnej od reliefowej głębi kubizmu i malarstwa
trompe l'oeil. Ekspresję dzieł Bunsena podkręsla wrażenie
ich niewykończenia, pewna tymczasowość' rodzaj zatrzymania
procesu tworzenia w momencie "stawania się". Idea jedności
sztuki i życia znajduje tu swe artystyczne spelnienie.